Jeszcze do niedawna żyłem w zakłamaniu, tłumacząc wszystkie swoje porażki życiowe (zła cera, problemy w komunikacji z nietechnicznymi, sny o komputerach) faktem bycia geekiem. Z błędu wyprowadził mnie dzisiejszy wpis Riddle'a.

Okazuje się bowiem, że geek jest przeciwieństwem hakera — ba, jest jego naturalnym wrogiem. Geek-komputerowiec to tak rzadko spotykane zjawisko, jak gwałty na prostytutkach (wygląda na to, że jestem tu odpowiednikiem Samoobrony). Jak streścił to mmazur:

Geek jest towarzyski, optymistyczny, imprezowy, dobry prowiec/marketingowiec i gada w sposób zrozumiały dla zwykłych ludzi.

Marketing to jego drugie ja, pierwsze to nieustająca misja ratowania świata. W obawie przed posądzeniem go o bycie maniakiem, kolega Riddle rekompensuje sobie brak tablicy korkowej urzekającym uśmiechem, a'la Harry Potter #3. Nawet turyści z zachodu, widząc szeroko uśmiechniętego, polskiego geeka w autobusie, mają w zwyczaju mówić oh, he's such a social person — wszak napędza niejedną społeczność, tak w Internecie, jak i na żywo, bo zamiłowania do spotkań odmówić mu nie można.

Dalej dowiadujemy się, że bycie geekiem, to bycie innym. Dobrze, że nie czytali tego miłosiernie nam panujący sklonowani, bo gotowi leczyć i zabronić parad. Geek szuka akceptacji w społeczeństwie i uwielbia tańczyć i śpiewać na ulicach miasta z sobie podobnymi, a następnie pieczołowicie usuwa błoto spod paznokci, bo dłubać to on kocha.

W pełni zgadzam się z tym, że żaden geek nigdy nie będzie zaniedbywał swojej drugiej połówki. Już w połowie pierwszej połówki z optymizmem spoglądam w kierunku zamrażarki. Wszak trzeba się odstresować po wymarzonej dla geeka pracy helpdeskowca. A kto wie, co czeka go następnego dnia? Na problem niskiego ciśnienia nie pomoże mu kawa, której nie cierpi, ale pełne przygód życie to rekompensuje w pełni — dziś lotnia, jutro skoki na bungee.

Ja — biedny pozer — niejednokrotnie łkam po nocach, gdy czuję się ignorowany przez ubranych w seledynowe kamizelki fluorescencyjne popleczników naszego redaktora, bombardowanego bezustannie nieuzasadnioną krytyką odnośnie poziomu merytorycznego kolejnych artykułów. Na szczęście w takich momentach ubiera się w modne ciuszki i wraca do pracy u podstaw, nie przejmując się wykształconymi technicznie pozerami z elity.

Disclaimer: Autor powyższego wpisu nie zachęca do zażywania żadnych środków wspomagających. LSD, Marijuana, oraz hasło Gettin' Riddle Wit' It są zarejestrowanymi znakami swoich właścicieli i użyte zostały wyłącznie w celach identyfikacyjnych.